Chorwacja kwatery
Bornholm forum Bornholm forum Bornholm forum
Powrót do BORNHOLM-OK.pl [strona główna]
 | Forum | Rejestracja | Odpowiedz | Szukaj | Stat |
Bilety promowe Noclegi na Bornholmie Domy wakacyjne, hotele

Forum / Bornholm / Opis wyprawy rowerowej (15-21 lipiec 2007)
Autor Wiadomość
Sikor
Użytkownik
# Napisano: 30 Sier 2007 10:31 | Edytowany przez: Sikor
Odpowiedz 


witam

Poniżej chciałbym przedstawić opis wyprawy rowerowej po Bornholmie, którą odbyłem wraz z żonką w te wakacje. Było naprawdę niesamowicie, ale może po kolei...


DZIEŃ I – niedziela 15 lipca

Z Zielonej Góry wyruszamy pociągiem o godz. 15:45. Wybieramy połączenie przez Wrocław, co by nie nocować w samym Kołobrzegu i na miejscu znaleźć się tuż przed odprawą celną. We Wrocławiu korzystając z chwili przerwy spotykamy się z mieszkającą tam znajomą. Na przystani promowej w Kołobrzegu jesteśmy zgodnie z planem ok. 5:20. Droga w pociągu mija z małymi przygodami. Wszystko dlatego, że konduktor na dworcu we Wrocławiu udziela nam złej informacji i z całym ekwipunkiem ładujemy się do składu jadącego….do Łeby. O 4 nad ranem w Białogardzie mamy więc niezapowiedzianą przesiadkę, na szczęście obeszło się bez żadnych kłopotów.

DZIEŃ II – poniedziałek 16 lipca
Po sprawnym zamustrowaniu się na promie zajmujemy wygodne miejsca na górnym pokładzie. Po kilkudziesięciu minutach rejsu dopadają mnie pierwsze objawy „choroby morskiej”. Morze wprawdzie było dość spokojne jednak nieustanne „bujanie” daje się we znaki. Korzystając z rad podróżnych na wiele sposobów próbuję sobie z tym jakoś radzić. Pomaga dopiero….sen. Po sporej drzemce ocknąłem się już na wodach duńskich i co dziwne w zupełnie dobrej formie. Gosia z kolei znosi rejs bardzo dobrze. O godzinie 11:30 zgodnie z planem cumujemy w Nexo. Po opuszczeniu statku zabieramy się od razu za ponowny montaż sakw i reszty ekwipunku. Mija 30 minut i jesteśmy gotowi do drogi. Obieramy kierunek na północ wyspy, choć pierwotnie plan był inny. Droga do Svaneke mija bardzo spokojnie. Zachwycamy się klimatem panującym dookoła, wszakże była to nasz pierwsza wizyta na Bornholmie. W międzyczasie zatrzymujemy się na dłuższy postój w bardzo malowniczym porcie w Aarsdale. W Svaneke z kolei chcemy już od razu skosztować słynnych wędzonych śledzi, jednak wybraliśmy wędzarnie w porcie, co było kłopotliwe ze względu na ogromny tłok tam panujący. Po chwili namysłu rezygnujemy ze śledzi i udajemy się w dalszą drogę. W Gudhjem znaleźliśmy się wczesnym popołudniem. Znajduję się tam dość spora lodziarnia, jednak ze względu na cenę nie decydujemy się na zakup tamtejszych lodów. W zamian zajadamy się zupełnie tanimi i pysznymi nektarynkami. Po zwiedzeniu tego bardzo malowniczego miasteczka, robimy zakupy w tamtejszym markecie i udajemy na pole namiotowe nr 4 Lejrplads Slettegård. Znajduje się ono kilka kilometrów za miastem przy trasie do Ronne. Na miejscu spotykamy grupy Polaków. Wymieniamy kilka spostrzeżeń z mijającego dnia i zjadamy kolację popijając oczywiście zimnym Tuborgiem. Pierwsza noc mija dość spokojnie, choć rankiem przechodzi nad nami spora burza. Dla naszych sąsiadów kończy się to niestety zalaniem namiotu i przedwczesną ewakuacją z pola.

DZIEŃ III – wtorek 17 lipca
Po śniadaniu i wysuszeniu namiotu kierujemy się w dalszą drogę na północ w kierunku Allinge. Żegnamy się z sympatycznymi sąsiadami, polską rodziną – Wiktorem, Basią ich córką Sylwią i ruszamy. Najpierw jednak zbaczamy trochę z wcześniej opracowanej trasy, by zobaczyć Osterlars Kirke, jeden z czterech na wyspie kościołów – rotund. Akurat właśnie ten jest największy. Zahaczamy także o znajdujące się w pobliżu Bornholmskie Centrum Średniowiecza. We znaki dają nam się jednak jakieś dziwne małe czarne muszki, które pokrywały dosłownie każdy fragment ubrania. Pojawiły się one tylko w tym miejscu i to zaraz po burzy. Później na szczęście nie mieliśmy już z nimi kontaktu, a wyjątkowo mocno przeszkadzały one w jeździe. Po tych doznaniach udajemy się już do Helligdomklipperne. Jest to bardzo fajne miejsce z klifami i grotą skalną tuż nad brzegiem morza. Wchodzimy do środka, ale ze względu na brak latarek w połowie drogi jesteśmy zmuszeni jednak zawrócić. Zanim dotarliśmy do Allinge obejrzeliśmy sobie jeszcze „bornholmskie Stonehenge” – miejsce tuż przy brzegu morza, pełne ciekawych skałek i kamieni. W Allinge robimy zakupy w Netto (sklep typowo dla polskich turystów). Ceny nie są za wysokie, w wielu przypadkach bardzo zbliżone do naszych. Tego dnia mieliśmy w planie jeszcze zamek Hammershus, ale jako że w porcie było naprawdę bardzo miło, to przełożyliśmy to na dzień następny. Okazało się później, że był to mały błąd, gdyż po dotarciu na pole namiotowe nr 1 Lejrplads Egeløkke, z zamku docierały do nas dźwięki koncertu rockowego, który właśnie się tam odbywał. Gdybyśmy tylko wiedzieli wcześniej…a tak było już za późno, żeby tam jechać i później jeszcze wracać. Rozbijamy się więc na drugim polu (ok. 300 m za tym właściwym). Rozpalamy ognisko i zjadamy romantyczną kolację we dwoje . Noc mija spokojnie, aczkolwiek daje się nam we znaki z powodu dość niskiej temperatury. Na polu prócz nas oczywiście sami rodacy oraz Niemcy.

DZIEŃ IV – środa 18 lipca.
Plan na poranek był prosty. Szybkie spakowanie namiotu i zjazd do gospodarza celem wzięcia upragnionego prysznica. Tak też się stało i za kilka koron wrzuconych do nieśmiertelnych skrzyneczek udaje się nam się wykąpać w ciepłej wodzie, robiąc przy tym nawet szybkie pranie. Około południa czyści i uśmiechnięci wyruszamy więc dalej. Zanim docieramy do ruin zamku Hammershus, jedziemy do portu Hammerhavn, skąd rozpościera się wspaniały widok na leżący u góry zamek. Zostawiamy rowery i pieszo udajemy się szlakiem w górę na malownicze wrzosowiska. Widok stamtąd jest niesamowity. Strome, wysokie klify, do tego idealna słoneczna pogoda. Po kilkudziesięciu minutach spaceru schodzimy w dół i kierujemy się w kierunku zamku. Zamczysko wita nas…ogromną rzeszą turystów. Trochę szkoda, bo klimat takich miejsc jest znacznie przyjemniejszy, gdy wkoło nie ma aż takich tłumów, no ale trudno. Zaczynamy obchód zamku. Już po paru chwilach na dziedzińcu roztacza się przed nami fantastyczny widok w dół na brzeg morza i okoliczny las. Podobnie gdy spoglądamy w kierunku północnym. Przed nami wrzosowiska, na których byliśmy jeszcze niedawno i malowniczy port Hammerhavn. Teraz wydają się takie malutkie…W międzyczasie Gosia znajduję na trawie 32 korony, co jest dość sporym znaleziskiem jak na naszą kieszeń Po obejściu całego zamku i porobieniu ciekawych zdjęć schodzimy w dół na parking rowerowy. Celem dalszej części dnia była stolica wyspy Ronne. Ścieżka rowerowa z Hammershus na południe jest jedną z najpiękniejszych na wyspie. Pełna stromych podjazdów i szybkich zjazdów, na których trzeba uważniej patrzeć pod koła. Po drodze jest jednak wiele ciekawych miejsc, takich jak sympatyczna osada Vang czy 20-metrowa skała Jons Kapel, gdzie jak mówi legenda mnich Jon nawracał pogańskich bornholmczyków na chrześcijaństwo. Jadąc na Jons Kapel zaufaliśmy innemu niż zwykle drogowskazowi, który okazał się zwiastunem szlaku dla pieszych. Po przejechaniu ok. 2 km, trasa stała się nie przejezdna dla rowerów i musieliśmy zawracać. Po drodze zajadamy się jednak smacznymi malinami . Dalsza część trasy wiedzie dosłownie kilka metrów od brzegu Bałtyku. Szczególną uwagę przykuwa mała miejscowość Teglkas, gdzie zabudowania mieszkalne oraz kominy wędzarni znajdują tuż przy kamienistej plaży. Swoją drogą w czasie sztormu musi być tam bardzo ciekawie….Po drodze przejeżdżamy przez równie piękne miasteczko Hasle, które słynie z jednej z najbardziej znanych wędzarni na Bornholmie. Do Ronne docieramy ok. 16. Przypadkowo wjeżdżamy do portu jachtowego, gdzie znajdujemy fajne miejsce na posiłek. W małej budce mamy dostęp do wody oraz prądu więc korzystamy z nieśmiertelnej grzałki oszczędzając tym samym gaz w butli. Szybko pochłaniamy dwa duże kubki pomidorówki, które popijamy kawą i jedziemy dalej. Udajemy się w dalszą część portu, gdzie można podziwiać okazały terminal. Stamtąd udajemy się do centrum. Od razu w oczy rzucają się maleńkie i klimatyczne uliczki. Wokół panuje ten niesamowity spokój, zupełnie niespotykany w Polsce. Mijający nas Duńczycy wciąż się uśmiechają. Przez dobrą godzinkę spacerujemy sobie uliczkami Ronne. Rowery zostawiliśmy oczywiście pod Netto. Po obejściu miasteczka udajemy się w kierunku pola namiotowego nr 2 Lejrplads Lille Sursankegård. Pole to znajduje się 5 km za miastem w kierunku na Gudhjem. Na miejscu spotykamy oczywiście znanych już nam Polaków. Pole jest bardzo zadbane, po środku malownicze drzewka, a całość otoczona sporym żywopłotem, no i jest nawet czajnik elektryczny. Szybka konserwacja rowerów, mycie, kolacja, tradycyjne rozmowy z sąsiadami przy piwku no i w efekcie zasłużony sen.

cdn...

Sikor
Użytkownik
# Napisano: 30 Sier 2007 10:35 | Edytowany przez: Sikor
Odpowiedz 


DZIEŃ V – czwartek 19 lipca.
Z uwagi na niebyt dobre wieści pogodowe zmieniamy nasze plany. Tego dnia mieliśmy udać się do lasu Almindingen, jednak mając na uwadze prognozy i chęć wykąpania się w Bałtyku udajemy się z powrotem do Ronne, a stamtąd ścieżką prosto w kierunku piaszczystych plaż w Dueodde. Trasa mija bardzo sprawnie. Jest równa i płaska jak stół. Po drodze mija się jedyne na wyspie lotnisko. Około południa docieramy do pola namiotowego nr 6 Lejrplads Lille Gadegard. Właścicielem pola jest Jesper Poulsen, znany producent win i posiadacz dość sporej wielkości winnicy. Winnica zresztą graniczy z polem namiotowym. Na miejscu przy winiarni znajduje się restauracja, gdzie można zakupić lub skosztować wina produkowane przez Duńczyka. Warunki na polu bardzo zbliżone do tych poprzednich, z tymże tutaj można się do woli objadać wiśniami, które rosną tuż przy namiotach. Nam udaje się znowu skorzystać z grzałki i umyć się w restauracyjnej toalecie. Zanim to jednak nastąpiło, szybko rozbijamy namiot, zabieramy niezbędne rzeczy potrzebne na plaży i udajemy się do Dueodde. Trasa licząca 10 km mija dość szybko. Wg ludzi jeżdżących regularnie na Bornholm miejsce to jest bardzo ciekawe, gdyż plaża posiada niesamowicie drobny i biały piasek. Tym razem było trochę inaczej, ze względu na wcześniejszy sztorm. Piasek był więc mokry. Ponadto wiał dość porywisty wiatr więc postanawiamy znaleźć sobie miejsce na okolicznych wydmach. Plażowanie trwa ok. 4 godzin. Ja w międzyczasie zaliczam parę razy kąpiel w niesamowicie zimnym Bałtyku. Wprawdzie nie było upalnie, jednak słońce wraz z wiatrem dają się we znaki i lekko spieczeni schodzimy z plaży. Wysyłamy jeszcze widokówkę do rodziny i wracamy na pole namiotowe. Noc przy winiarni szczególnie daje się nam we znaki. Jest wyjątkowo zimna. Faktem jest, że nie mieliśmy najgrubszych śpiworów, ale na przyszłość trzeba pamiętać, że noce na Bornholmie nie są najcieplejsze.

DZIEŃ VI – piątek 20 lipca.
Rano budzi nas tradycyjnie słoneczko. Szybko przygotowujemy śniadanie, składamy namiot i wyjeżdżamy w kierunku Aakirkeby. Jest to dawna stolica wyspy. Znajduje się tam m.in. Centrum NaturBornholm oraz stara romańska kaplica Aa Kirke. Oba miejsca zwiedzamy. Na szczególną uwagę (zwłaszcza geologów, ornitologów) zasługuje NaturBornholm. Wstęp kosztuje 85 koron (ok. 40 zł), ale naprawdę warto to zobaczyć. Na terenie parku znajdują się też odsłonięte fragmenty skorupy ziemskiej, które dzieli….1,2 mld. lat. Można tam sobie stanąć stawiając stopy na obu fragmentach ziemi. Następnie robimy zakupy (tradycyjnie w Netto) i ruszamy w kierunku lasu Almindingen. Trasa przez las jest dość długa, ale za to bardzo malownicza. Po drodze mijamy rezerwat ornitologiczny, aż w końcu docieramy do Paradisbakkerne, bardzo klimatycznego fragmentu lasu pełnego malowniczych wzgórz, wąwozów i małych jezior. Znajduje się tam też pozostałość z dawnych czasów – ogromny 35 tonowy głaz narzutowy (Rokkesten), którego wg legendy można poruszyć. Nam się to jednak mimo usilnych prób nie udaje . Tuż za parkiem znajduje się cel naszej podróży tego dnia, pole namiotowe nr 5 Lejrplads Ellesgård Paradisbakkerne. Wprawdzie nie ma na nim w ogóle możliwości kąpieli, jednak jego położenie i wspaniały widok na morze znakomicie to rekompensuje. Tej nocy znów pada deszcz, przez co naszym znajomym ze Śląska po raz kolejny zalewa namiot.

DZIEŃ VII – sobota 21 lipca.
Nadszedł niestety ten dzień, ostatnie chwile na Bornholmie. Jako, że prom odpływał z pobliskiego Nexo dopiero wieczorem, to postanowiliśmy wykorzystać maksymalnie ostatnie godziny pobytu na wyspie. Po szybkim spakowaniu bagaży, zjeżdżamy dość stromym zjazdem i kierujemy się do Svaneke. Po dotarciu na miejsce okazuje się, że trwa tam właśnie festyn piwny, co oczywiście bardzo nas ucieszyło . Na miejscu zwiedzamy fabrykę cukierków, browar oraz małą hutę szkła cieszącą się powodzeniem szczególnie wśród kobiet. Można tam zakupić wiele ciekawych gadżetów typu kamienie, naszyjniki, wisiorki, okazjonalne kieliszki, szklaneczki itp. itd. Następnie wypijamy jeszcze zimnego Tuborga i udajemy się do pięciokominowej wędzarni na bornholmski przysmak, zwany „Słońcem Bornholmu”. Jest to wędzony śledź z domieszką gruboziarnistej soli oraz żółtka. Po obiedzie w lekkim deszczu kierujemy się w stronę Nexo. Ostatnie 10 km trasy mija bardzo szybko. Jako, że nasz prom odpływa dopiero ok. 18 mamy więc jeszcze ponad 2 godziny czasu. Ostatnie chwile pobytu wykorzystujemy na zwiedzanie Nexo. Samo miasteczko poza klimatycznym ryneczkiem nie robi jednak na nas większego wrażenia, w konfrontacji choćby z tym, co widzieliśmy w Ronne lub Gudhjem. Na rynku spotykamy poznaną wcześniej rodzinę: Wiktora, Basię i Sylwię, którzy także wracają właśnie do Polski. Robimy ostatnie zakupy w Netto, wydając przy tym do końca korony. Było przy tym trochę zamieszania, bo przy kasie okazało się, że w koszyku mamy za dużo produktów, ale jakoś z tego wybrnęliśmy przy małej pomocy Jerzyka – poznanego wcześniej Polaka. Po wejściu na pokład katamaranu „Jantar” z lekkim smutkiem na twarzach opuszczamy Bornholm. Rejs mija spokojnie, ale tylko dla mnie. Tym razem Gosia ma kłopoty z obfitym bujaniem, jednak jakoś daje radę i w całości docieramy do Kołobrzegu. Tam ścieramy się z zupełnie inną rzeczywistością. Trwa tam bowiem festiwal muzyki techno, wszędzie jest pełno butelek, śmieci i nie do końca trzeźwych młodzieńców. Taki kontrast sprawia nam trochę kłopotów. Ciężko jest się tak nagle przestawić, tym bardziej, że jesteśmy zmuszeni spędzić noc na dworcu. Pociąg do Zielonej Góry mamy dopiero rano następnego dnia. Noc choć nieprzespana mija jednak dość spokojnie, rano robimy sobie jeszcze przejażdżkę po Kołobrzegu, po czym kierujemy się na dworzec i wracamy do domu.
Tak oto dobiega końca nasza przygoda na Bornholmie. Polecamy tę wyspę wszystkim tym, którzy tam jeszcze nie byli, a lubią spędzać aktywnie czas na rowerze. Pozdrawiamy jednocześnie wszystkich poznanych na trasie Polaków, a w szczególności wspomnianą rodzinę Wiktora, oraz sympatyczną parkę z Zawiercia – Ewę i Jerzyka. Do zobaczenia gdzieś na trasie…

Pozdrawiamy
Gosia i Marcin z Zielonej Góry

ps. Część naszych zdjęć można obejrzeć w Galerii.

peptek
Użytkownik
# Napisano: 2 Lis 2007 18:04
Odpowiedz 


A oto moja relacja z wyprawy na Bornholm
Moja wyprawa na Bornholm zaczęła się rodzić jakoś tak na początku kwietnia. Planowałem dojechać nad morze rowerem w cztery dni pokonując po ok. 80 km dziennie, przeprawić się promem z Darłówka, objeździć w pięć dni Bornholm i wrócić również rowerem do Włocławka. Jednak z powodu uroku jaki rzucił na mnie Bornholm postanowiłem zmienić plany i zostać jeszcze trzy dni, a więc jeździć tam osiem dni i wrócić do domu już pociągiem. Wyprawa moja była w stu procentach udana i bardziej komfortowa dzięki wsparciu finansowemu ze strony pana Piotra Podgórskiego, dyrektora firmy Samba-AnaCom.
Wyjazd wyznaczyłem sobie na wtorek 17 lipca na godz. 8 00 . Start nastąpił przed sklepem firmowym mojego sponsora czyli Samba-AnaCom. Towarzyszył mi Artur, który najpierw oszacował wagę mojego zestawu i ocenił na ponad 50kg,. a potem odprowadził mnie do samej granicy miasta za Azotami. Dzień wyjazdu okazał się jednak niezbyt dobrym dniem do takiej wyprawy, gdyż tego dnia akurat był dotkliwy upał. Temperatura maksymalnie doszła do 37 stopni. Pierwszy odpoczynek po 80 km, ze średnią 20 km/h o godz. 12 00 na CPN (ze śmigłowcem) za Toruniem. Godzina odpoczynku i dalej w drogę choć już zacząłem odczuwać skutki upału. Po przejechaniu kilkunastu km przymusowy postój z powodu kłopotów zdrowotnych. Skorzystałem z tego, że w odległości ok. 2 km był ośrodek zdrowia w Papowie Biskupim i tam przebadał mnie lekarz i zaaplikował mi kropelki i zalecił dłuższą przerwę. Podziękowałem mu za pomoc i pojechałem dalej jednak w tempie o wiele wolniejszym. Tego dnia pokonałem 156 km, a więc plan wykonany z wielką nadwyżką i na nocleg po wcześniejszych dwóch godzinach poszukiwania go zatrzymałem się we dworku w Bysławku. Wcześniej udałem się do klasztoru, który jest również w tej samej miejscowości ale przełożona klasztoru nie udzieliła mi żadnego schronienia, nawet pod namiotem. Byłem bardzo zawiedziony, ale może to i lepiej bo chociaż miałem cały dworek do swojej dyspozycji, a był on okazały. Na drugi dzień start ok. 10 00 i od razu awaria licznika. Poskręcałem przewód i dalej w drogę. Od 18 00 od Bytowa poszukiwałem noclegu i niestety aż do 20 30 bezskutecznie. O 20 00 zaczął padać deszcz i zrobiła się ulewa. Miałem już tylko nadzieję, że dojadę do najbliższej wsi i rozbiję namiot przy jakiejś chałupce albo całkiem na dziko gdzieś w krzakach. Jednak i tego dnia miałem farta, gdyż nagle z lasu wyskoczył na rowerze chłopiec, który był w lesie na jagodach(zarabiał na MP-3) i po krótkiej rozmowie w czasie jazdy zaproponował mi nocleg w swojej altance za domkiem w którym mieszkał. Kacper doniósł mi wodę w butelkach i miałem tam jak w raju, aż do rana. Mogłem się wysuszyć i spokojnie odpocząć. Dystans przejechany tego dnia to 126km.. Następnego dnia rano wyjazd ok. 10 00 po wcześniejszej naprawie pękniętego haka głównego od sakwy. Po przejechaniu 72 km dojechałem do Darłowa o godz. 14 30. Etap najkrótszy ale najcięższy ze względu na czołowy wiatr, kiepski stan nawierzchni i oczywiście ciągłe podjazdy. Szybkie zakupy w Darłowie i wyjazd w poszukiwaniu kwatery blisko portu. O godz. 17 00 wjechałem na pole namiotowe w Wiciu, a na liczniku miałem tego dnia 90km, a od domu już 370km. Rozbiłem namiot i poszedłem zobaczyć morze. Ze względu na to, że zyskałem jeden dzień, bo dojechałem w trzy, a nie w cztery dni cały piątek miałem dla siebie i opalałem się na plaży do 16 00. O 17 00 wyjazd z pola w poszukiwaniu kwatery, którą znalazłem w Kopaniu czyli 3km od portu. Wizyta w Darłowie na zakupach, pokręcenie się po mieście. Tego dnia 32km, a razem 404km. W sobotę pobudka o 4 30, bo prom odpływał o 6 45, a wcześniej musiałem się spakować i dojechać do promu. Rower maksymalnie załadowany przed przeprawą ważył 58kg.. Miałem niezłą zabawę przed odprawą, gdyż musiałem zdjąć wszystkie sakwy, bo rower musiał być oddzielnie załadowany. Ganiałem więc z tymi torbami na czas wokół całego terminalu. 7 00 w końcu odpływam, a o godz. 11 15 już byłem na ziemi duńskiej w Nexo gotowy do jazdy. Start w stronę zachodniego wybrzeża do Ronne, po uprzedniej rundce po mieście. Przejechałem przez piękne plaże południa wyspy uznawane za najpiękniejsze w Europie ze względu na wyjątkowo drobny piasek, a więc odwiedziłem Balke, Snogabek i Dueodde, gdzie wdrapałem się na latarnie morską, skąd jest przepiękny widok na dużą część wyspy. Dalej jazda do Pedersker i Akirkeby , które kiedyś było stolicą wyspy. Na rynku pogłaskałem gęsi z brązu. Odwiedziłem tam muzeum Automobilizmu i podjechałem pod Natur- Bornholm. Pod muzeum spotkałem rodaków na rowerach. Pozdrawiam tu Martynę, Mariusza i ich synka pięcioletniego Kubę. Dzielni ludzie obładowani do maksimum z małym dzieckiem objeżdżali całą wyspę. Dalej pojechałem przez Lobak i do Nylars, gdzie napotkałem pierwszą rotundę. Tam zrobiłem sobie kolacyjkę i po pół godzinie dalej do Ronne w którym byłem o 20 00. Pokręciłem się po miasteczku i skierowałem się na pierwszy nocleg na pole namiotowe u gospodarza w pobliżu Nyker na ul Sursankevej. Dojechałem o godz. 20 45 po 73km- razem 477km, pogadałem z ludźmi z pola i rozbiłem namiot. Po 21 30 spotkałem się z ludźmi z którymi dogadałem się wcześniej na internecie, że będą na tym polu. Poznałem więc Bożenę i Bożenę z córką Adrianną wszystkie panie z Krakowa. Następnego dnia mimo złej prognozy pogody, bo zapowiedziano 45 litrów na metr wyjechałem z paniami w stronę północnego krańca wyspy. Przejechaliśmy przez Nyker gdzie zahaczyliśmy o rotundę, odwiedziliśmy Hasle i wędzarnię tam, a następnie pojechaliśmy do Jons Kapel. Tam odpoczynek od 13 00 w altance i niestety sprawdziła się zła prognoza. Potężna ulewa z wichurą unieruchomiła nas i nie tylko nas na wiele godzin. O 18 15 zdecydowałiśmy się jechać rowerami z Bożeną, która była z autem na wyspie na pole po auto, żeby zabrać pozostałe dziewczyny z ich rowerami. Ujechałem ledwie kilometr ale Bożena niestety została daleko w tyle, gdyż bardzo silny wiatr mocno ją hamował. Zaczekałem na nią i ona zdecydowała się dać mi kluczyki od auta, żebym mógł szybciej dojechać do pola po auto. Miałem ok. 25 km do przejechania ale wspomagany przez silny wiatr. Duży odcinek mogłem jechać nawet z prędkością 50km/h, jednak za Hasle musiałem zmienić kierunek jazdy, a więc zrobiło się troche gorzej. Po drodze minąłem w szczerym polu trzy auta obok których leżał przy jezdni rowerzysta. Albo ktoś na niego najechał albo on najechał na stojące auto, które stanęło z powodu wiatru i ulewnego deszczu. Nie zatrzymałem się żeby sprawdzić co się stało dokładnie, gdyż byłem zbyt zmarznięty i przemoczony i nic mnie nie interesowało. Dojechałem do pola namiotowego wsiadłem do auta i pojechałem po resztę. Po drodze za Nyker minąłem Bożenę ale nie chciała zabrać się ze mną i pojechała na pole. Zabrałem dziewczyny z altany i pojechaliśmy na pole namiotowe. Tego dnia tylko 44km i razem 521km. Siódmy dzień podróży czyli poniedziałek wyjazd na tą sama trasę w kierunku Hasle z jedną Bożena, bo druga wybrała auto. Dalej do Jons Kapel samym wybrzeżem, odwiedziny w altance osób, które zostały tam na noc z powodu ulewy. Zejście schodami na skały, marsz do kamieniołomów i powrót do altanki. Dalej jazda przy samym morzu i przepiękne widoki skalistych już wybrzeży w stronę ruin zamku Hammershus największych w Skandynawii. Po drodze mijamy kilka małych malowniczych portów rybackich. Docieramy do ruin zamku i kilka godzin zwiedzam ruiny, a następnie schodzę na dół na skały pod zamkiem. Z ruin zamku miałem okazję zobaczyć odległy ląd jakim była Szwecja, bo pogoda była wyborna. Kolejny etap to jezioro największe na wyspie Hammerso, ale po drodze zaliczam kamieniołomy Moselokken oraz docieram do prehistorycznych rysunków na skałach Madsebakke. Jezioro jest otoczone w pewnej części wysokimi skałami co daje niesamowity widok. Wjeżdżam do Sandvig i kieruje się na latarnię Hammer Odde- najdalej na północ wysuniętą część wyspy. Powrót do Sandvig i dalej do Allinge. Pokręciłem się trochę po miasteczkach i pora wracać do pola namiotowego Jazda przez Olsker, gdzie znajduje się największa rotunda, dalej przez Klemensker, Nyker na pole. Etap najtrudniejszy bo zdecydowanie pod górę. Tego dnia 67km a łącznie 588km. We wtorek planuje kierunek na Gudhjem. Jadę przez Arsbale, dalej przez Ro Plantage i po drodze zwiedziwszy jezioro SpelingeMose do Ro gdzie natrafiam na starą nieczynną fabrykę rowerów. Docieram do wybrzeża w Helligdomskklipperne, schodzę na dół i podziwiam strome, wysokie i ostre klify. Idę z rowerem część trasy szlakiem dla pieszych ale w obawie przez osunięciem się w przepaść(wąsko, kamieniście i ślisko) powracam na szosę. Po kilku kilometrach ukazuje mi się w dole przepięknie położone miasto Gudhjem. Na horyzoncie na morzu wielki żaglowiec trzymasztowy. Zwiedzam miasto, gdzie jest galeria za galerią. To miasto artystów i taki charakter jest tego miasta. Piękny porcik skąd wypływają statki na wyspy Christianso. Miałem nawet szczęście dostrzec je na morzu. Zwiedzam wiatrak w mieście i zachwycam się pięknymi uliczkami z kolorowymi domkami. Następnie kieruje się do Melsted i dalej do Osterlars do kolejnej rotundy. Niedaleko Osterlars zorganizowane jest duże miasteczko rycerskie. Dalej kierunek na wielki las Almindingen. Po drodze jezioro Bastemose, i ruiny zamku Lileborg. Docieram do wieży widokowej w najwyższym miejscu na wyspie skąd mam przepiękne widoki na znaczną część wyspy i oczywiście na morze. Muszę wtrącić tu, że nie ma godziny czy nawet kilkunastu minut kiedy się jedzie rowerem, żeby się czymś nie zachwycić. Jak nie jest to jakiś domeczek z cudnym ogródkiem to jest to pejzaż , który naprawdę u mnie wywoływał nieopisane uczucia i zachwyty. To trzeba zobaczyć. Pogapiwszy się dość długo wsiadam na rower i śmigam na pole namiotowe przez Vestermarie. Tego dnia 82 km – razem 670km. Wieczorem korzystam z uprzejmości Bożenki i zabieram się z dziewczynami na wieczorny wypad do Gudhjem. Po drodze zaprowadzam je na wieżę widokową, którą wcześniej odnalazłem. Łazimy po galeriach i po porcie i zwiedzamy miasteczko na pieszo. Następny dzień to moje urodziny , a więc 25 lipca i wyjazd do Ronne. Wjazd do miasta i ucieczka przez deszczem. Ok. dwie godziny czekania i dalej jazda na południe ale wcześniej

peptek
Użytkownik
# Napisano: 2 Lis 2007 18:06
Odpowiedz 


Następny dzień to moje urodziny , a więc 25 lipca i wyjazd do Ronne. Wjazd do miasta i ucieczka przez deszczem. Ok. dwie godziny czekania i dalej jazda na południe ale wcześniej zwiedzanie portu i baszty obronnej. Następnie odwiedziny na lotnisku i wjazd do Amager na najdłuższe na wyspie molo. Na wzgórzu nad morzem mały piknik z Bożenkami i Adką (gotowanie obiadu) przy starej opuszczonej wędzarni, a następnie sesja zdjęciowa ze znajomymi z naszego pola(dwie studentki i chłopak), którzy przypadkowo natrafili na nas. Dalej kierunek na Boderne. Stamtąd robię skok pod Pedersker na rekonesans pola namiotowego na które zamierzam się przenieść. Pole super, warunki super, a do tego jest to na terenie największej w Danii winnicy gdzie jest i winiarnia. Następnie powrót przez Akirkeby i Nylars do Ronne i dalej na pole na nocleg. Na liczniku wyszło 69km – razem 739km. Czwartek to dzień przenosin na następne pole. Skorzystałem z uprzejmości Bożeny i zapakowałem rower na auto ale i jednocześnie pomogłem im w przeprowadzce na nowe pole służąc jako kierowca przewożąc rowery i dwie panie. Po południu wyjazd na południe, a dokładnie do Dueodde i dalej do Snogabek, gdzie zwiedzam fabrykę szkła( szkło wyrabia się bezpośrednio w obecności kilentów) i zjadam w wędzarni specjalność na wyspie czyli Słońce Bornholmu. Jest to wędzony śledź podawany z żółtkiem, szczypiorkiem i rzodkiewką oraz czarnym chlebem. Odwiedzam jeszcze plażę w Balce i poleguje godzinkę. Powrót do pola jeszcze przez Akirkeby celem dokonania zakupów. Razem tego dnia 64,5km – łącznie 803,5km. Wieczorem wizyta w winiarni i smakowanie winka z tutejszej winnicy. Troszkę drogo to mnie kosztowało, bo lampka (a w lampce coś na dnie) 20 koron. Następny dzień to wypad do Svaneke przez las Almindingen w okolicach Paradisbakkerne. W Svaneke zwiedzamy wieżę widokową w kształcie piramidy, wiatrak obok, fabrykę słodyczy, gdzie wyrabia się słodycze bezpośrednio przy kliencie. Włóczenie się po miasteczku wyjątkowo urokliwym i następnie obieramy kierunek na Arsdale , gdzie znajduje się największy i czynny jeszcze obrotowy wiatrak holenderski. Obok wiatraku sklep z bibelotami i pierdołami jakich odwiedziłem już dziesiątki i kupuje tam pamiątki dla rodzinki.. Kolejny kierunek to Paradisbakkerne i tam docieramy dość późno, więc wybieramy najkrótszy wariant zwiedzania. Zdjęcie przy wielkim głazie i na nim i próba poruszenia go uwieńczona powodzeniem. Wyjazd z lasu i kierunek na Nexo. W Nexo krótka wizyta na ryneczku, wysłuchanie kilku utworków jazzowego koncertu z licznie przybyłą publicznością, która co rusz gromko oklaskiwała artystów. Dalej kierunek na Bodlis do kościoła gdzie miała być czapka diabła na murach. Ale jej nie znaleźliśmy. Obraliśmy kierunek na Pedersker i już na pole namiotowe. Tego dnia 60,5 km – razem 864km. Sobota była dniem wyjazdu więc się spakowałem, pożegnałem z dziewczynami którym bardzo dziękuję za przemiłe towarzystwo zarówno na wspólnych wycieczkach jak i podczas wieczornych pogawędek. Niezapomniane będą dla mnie fascynujące i emocjonujące partie Chińczyka w namiocie blond Bożenki. Dojechałem do Dueodde i wjechałem na plaże, którą dojechałem, aż do samego Nexo. W porcie kupuje bilet na prom u kapitana do Kołobrzegu i wracam na plaże i dwie godzinki opalam się w słońcu Bornholmu. Woda zimna więc się nie kapałem. Tego dnia tylko 38 km i razem 902 km. Zjadłem ugotowany na plaży obiadek i zameldowałem się na promie. Do Kołobrzegu dopływam o 23 00 i udaje się na dworzec. Pociąg mam z przesiadkami ale dopiero o 03 05 do Słupska. Stamtąd do Gdyni i dwie godziny czekania. Następnie pośpiech do Włocławka i na miejscu jestem o 13 00 . Na liczniku 915 km w ciągu 59 godz.. Średnia 15,44km/h . Nie rozpisywałem się w szczegółach, bo to i tak nie ma sensu. Napiszę tak. Ten kto tam nie był niech wcale nie żałuje. Wszystko co najpiękniejsze nie tylko dla rowerzysty jest przed nim, więc tak jak ja się cieszyłem i nie mogłem doczekać, że tam pojadę tak i Wy macie to przed, a nie za sobą . Ja już żałuję, że mam to już za sobą i na pewno tam wrócę. To istny raj, oaza spokoju i uprzejmości w każdym czasie i miejscu. I ludzie i miejsca powodują, że chce się tam wrócić i żal jest opuszczać tą rajska wyspę. Poczucie bezpieczeństwa i uprzejmość oraz życzliwość mieszkańców pozwala nam zapomnieć skąd się tam przyjechało. Te wszystkie uczucia udzielają się naszym rodakom, bo nie słyszałem ani razu o jakimś incydencie typu kradzież, pobicie czy tym podobne zajścia tak popularne w Polsce. Ja jestem oczarowany Bornholmem. Jedynym minusem jaki tam napotkałem to, że zawsze jedzie się pod wiatr i jak się jedzie z góry to też jest pod górę.
Na koniec jeszcze raz podziękowania za wsparcie finansowe kieruję w stronę pana Piotra Podgórskiego szefa firmy SAMBA-AnaCom

peptek
Użytkownik
# Napisano: 2 Lis 2007 18:07
Odpowiedz 


Oczywiście mam zamiar wrócić na wyspę ale z żonką

Twoja wypowiedź
Pogrubienie  Kursywa  Podkreślenie  Wstaw zdjęcie  Wstaw link  Film z YouTube  Zmień kolor tekstu  :) ;) :up: :down: :confused :cool: :mad: :sad: :shame: :smirk: :tongue: 

Przykład: klikając ikonkę: Pogrubienie w okienku powyżej pojawia się znaczniki: [b][/b], pisząc: [b]bornholm[/b] uzyskasz wynik bornholm.

» Użytkownik: 
» Hasło: 

Możesz wpisać swoje imię lub nick w polu "Użytkownik" bez podawania Hasła, wtedy wprowadzone imię lub nick wyświetli się przy Twojej wiadomości.
Pamiętaj aby podpisywać swoje wypowiedzi, nie pozostawaj Anonimowy.
 

© 2004-2024 BORNHOLM-OK.pl | Powered by miniBB | Nota prawna | Cookies

Kontakt z nami

Bornholm - Powrót do strony głównej